Odpowiedź na pytanie tytułowe, nawiązanie do spotykanej rzeczywistości szkolnej i do doświadczeń autorki artykułu. Początki OK zeszytu w Polsce.

1,5 strony czytania

Po co uczeń prowadzi zeszyt? Bardzo intersujące pytanie, warto, aby każdy nauczyciel zadał je sobie, a może też uczniom. Takie właśnie pytanie zadał słuchaczom Studiów Podyplomowych Liderów Oświaty, profesor Jan Potworowski. Zanim jednak napiszę, co wynikło z przyjrzenia się zeszytom, zastanowię, co ja na ten temat sądzę?

Zeszyt towarzyszył zawsze mojemu nauczaniu matematyki i moim uczniom, czy to w formie zeszytu papierowego, skoroszytu, portfolio uczniowskiego, czy folderu w komputerze. Jednak najczęściej był to zwykły zeszyt, w którym uczeń zapisywał wiadomości teoretyczne i rozwiązania zadań.

Może najpierw zadam pytanie – czyj jest zeszyt, do kogo należy i kto ma prawo/obowiązek do niego zaglądać? Czy zeszyt jest sprawą prywatną ucznia? A może w ogóle jest mu niepotrzebny i nikomu nic do tego, czy uczeń go używa? A może zeszyt służy do korespondencji pomiędzy uczniem i nauczycielem, może to jest miejsce do zamieszczania informacji dla ucznia o jego procesie uczenia się?

Wiem, że nauczyciele mają różne zdania na ten temat.

Analiza zeszytów podczas spotkania SPLO wykazała, że uwagi nauczyciela w zeszytach są bardzo rzadkie i skąpe. Również refleksje uczniów są znikome. Zawartość zeszytów dowodziła, że ich podstawowa funkcja to – brulion. Nie ma w nich zapisanych żadnych refleksji, czasami pojawiają się notatki dyktowane przez nauczyciela, prawie nie ma w nich odniesień nauczycielskich. Równie dobrze można byłoby robić notatki na luźnych kartkach i wyrzucić je od razu po wypełnieniu. Uczeń nie jest w stanie na ich podstawie, zrobić powtórzenia i przygotować się do sprawdzianu. Na przykład czasami w zeszytach z matematyki nie ma poleceń do zadań, są jedynie numery zadań, więc trzeba sięgnąć do podręcznika, aby sprawdzić, do czego uczeń dążył. Często pojawią się błędy bez korekty, czyli uczeń popełnia i utrwala błąd kilka razy, gdyż nikt nie poinformował go, że go robi. Nie można też zorientować się, co jest ważne, co należy zapamiętać, wszystko jest napisane “jednym ciągiem”.

Potem uczeń staje się studentem i nie ma pojęcia jak ma robić użyteczne notatki, a wszystkie jego refleksje ulatniają się po opuszczeniu sali wykładowej.

Można powiedzieć, że po co notować, jeśli wszystko jest w podręczniku, ale równie dobrze można powiedzieć – po co uczęszczać na wykłady, jeśli wszystko można sobie przeczytać w domu?

Najnowsze badania w edukacji dowodzą, że pisanie, a właściwie zapisywanie swoich własnych refleksji i wniosków jest bardzo ważne, bez tego trudno się uczyć.

A tego nie ma w zwykłych zeszytach naszych uczniów.

Kiedyś z uczniami prowadziłam portfolia uczniowskie. Bardzo dobry pomysł. Mieliśmy wspólnie ustalone tematy rozdziałów, w których uczniowie zamieszczali np. definicje i twierdzenia, w innych rozwiązania zadań w trakcie uczenia się, a jeszcze w innym klasówki. Te ostatnie były opatrzone moją informacją zwrotną i poprawą uczniowską. Sprawdzałam te uczniowskie teczki cyklicznie. Mieliśmy wspólnie wynegocjowany system i sposób oceny. Ogromna praca z mojej strony, ale bardzo się opłacała.

Uczeń mógł śledzić swoje postępy, mógł powtórzyć materiał przed klasówką i egzaminem, mógł zachować swoje przemyślenia dla siebie na przyszłość, mógł inspirować się informacją od nauczyciela i na jej podstawie doskonalić swoje uczenie się.

Czy zastanawialiście się, po co polecacie swoim uczniom prowadzić zeszyty?