Znalazłam artykuł cenionego przez mnie autora Andrew Borygi, w którym proponuje, zanim ulegnie się namowom zakupu wprowadzania nowych technologii, zadać sobie kilka pytań:
- Na jaki problem odpowiada dana propozycja, jak inni sobie z tym problemem radzą? Czy można to wyjaśnić w trzech zrozumiałych zdaniach.
Wydaje się to proste, ale firmy technologiczne kuszą pozornie łatwymi do wdrożenia produktami, obiecują osiąganie przez uczniów sukcesów i ułatwieniami dla nauczycieli. Firmy proponuje na początku duże zniżki, a po pewnym czasie udogodnienia znikają, i koszty stają się ogromne.
Pamiętam sprzed lat wprowadzania tablic interaktywnych do szkól. W wielu szkołach stały nieużywane, a jeśli już jakiś nauczyciel je używał, to angażowały one w uczenie się w danym momencie jedynie jednego z uczniów, a reszta była tylko biernymi obserwatorami. Okazywało się też, że szkoły nie miały odpowiedniego zaplecza – internetu, pomocy informatyka, a używania tablicy wiązało z wieloma trudnościami.
Dawno, dawno temu ucząc matematyki w liceum dostałam program pokazujący uczniom obracające się bryły i ich przekroje, Program był kolorowy i bardzo atrakcyjny, mój dyrektor twierdził, że będzie to rewolucja w nauczaniu geometrii przestrzennej. Wpatrywałam się z uczniami w komputer i zauważyłam, że ten program mało jednak uczy. Daje uczniom gotowe rozwiązania i pomija ich wyobraźnię, która powinna być uruchomiona i przez to rozwijana, gdy uczymy się stereometrii.
New York Times uważa, że to nie firmy powinny proponować oświacie technologie, to szkoły powinny określać – co im potrzeba i do tego szukać propozycji.
Ale przede wszystkim rozwiązań problemów powinniśmy szukać nie w technologiach, ale „ludzkich” metodach i sposobach nauczania.
Przy okazji – czym bardziej skomplikowany opis używania urządzenia, tym jest mniejsze szansa, że będzie używane i przyniesie korzyści.
- Czy nauczyciele widzą skuteczność narzędzia?
Jeśli nauczyciele będą głównymi użytkownikami nowego narzędzia, warto wcześniej przed zakupem, zebrać ich spostrzeżenia na temat przydatności i skuteczności.
Można zadać, po prezentacji produktu nauczycielom, pytanie:
- „Czy użyłbyś tego w swojej klasie?”
- „Jak często byś używał?”
- „Jak myślisz, czego byś potrzebował, aby to narzędzie stosować?”
Inną forma sprawdzenie mogą być pilotaże i zbieranie informacji w trakcie wypróbowywania narzędzia. Do pilotażu należałoby wybierać nauczycieli z szerokim zakresem doświadczenia w nauczaniu na różnych poziomach klas i różnych przedmiotów.
Gdy nauczyciele mają głos w procesie wyboru narzędzia, jest bardziej prawdopodobne, że będą go używać, wspierać i promować.
- Czy nie mamy już czegoś podobnego?
Szkoły mają wiele narzędzi, niektóre z użyciem technologii, i wiele bez niej. Niestety wiele skomplikowanych technologicznie narzędzi zalega w szafach.
Jeśli znamy cel nowego narzędzia, to możemy wspólnie zastanowić się, czy nie da się osiągnąć celu bez niego, albo z użyciem tego, co już w szkole jest. Może to zaoszczędzić cenne fundusze, które można przeznaczyć na inne cele.
- Jakie są dowody, że proponowane narzędzie jest dobre?
Na to pytanie nie ma łatwej odpowiedzi. Firmy będą reklamować swoje narzędzie bardzo mocno, trzeba wyjść poza efektowne reklamy, eleganckie strony internetowe i oficjalne referencje. Niestety, znalezienie prawdziwych dowodów może zająć więcej czasu i pracy, niż można by się spodziewać.
Raport Ed Surge z 2022 r. zauważa, że nikt nie weryfikuje informacji, które przekazują firmy i również nie są one pociągane do odpowiedzialności, jeśli reklama ich produktu nie jest rzetelna.
Przeprowadzenie programu pilotażowego narzędzia i zebranie opinii od nauczycieli, którzy z niego korzystają, pozwoli odpowiedzieć na większość pytań dotyczących praktycznego zastosowania.
- Jakie dane możemy uzyskać poprzez stosowanie danego narzędzia?
Wiele firm szczyci się efektownymi przedstawieniami korzyści ze stosowania swojego narzędzia, twierdzą, że są w stanie dzięki niemu zidentyfikować luki w nauce i poprawić wyniki uczniów. Jednak każdy nauczyciel wie, jakie jest to trudne i że nie można pozostać tylko na identyfikacji luki, trzeba wiedzieć – jak ja pokonać.
Nikt w tej kwestii nie będzie lepszy od nauczyciela, który zna i obserwuje swoich uczniów.
Ważnym aspektem jest też wykorzystywanie i szyfrowanie danych uczniów, narzędzie jest tylko maszyną i nie „myśli” czego nie powinno się ujawniać.
- Jakie doskonalenie zawodowe będzie nauczycielom zaoferowane?
Niestety często za propozycją nowego narzędzia nie idą szkolenia – jak je wykorzystać w pracy z uczniami. Firmy oferują często szkolenia tylko dla przedstawicieli nauczycieli, i reszta pozostaje w niewiedzy.
Często te szkolenia mają taki stopień koniecznego zawansowania w daną technologie, i są prowadzone przez specjalistów bez umiejętności dydaktycznych, że część nauczycieli nie kończy doskonalenia i skutki są poważne i szkodliwe dla nauczycieli i społeczności szkolnych.
Plusem na rzecz oferującej narzędzie firmy jest zapewnienie wsparcia dla nauczycieli przez dłuższy okres, np. poprzez webinaria i możliwość proszenie o indywidualną pomoc.
- Czy proponowane narzędzie przeszło wszystkie testy? Co gwarantuje, że będzie dobrze działać przez dłuższy?
Jeśli są jakiekolwiek wątpliwości, to nie powinno się narzędzia kupować.
Kiedy narzędzie przestaje działać, to nauczyciele zaczynają być wyczerpani i je porzucają. Niestety zaczynają być też sceptyczni w stosunku do innych nowości.
Konieczna jest możliwość korzystania z konsultacji i gwarancji rozciągniętej w czasie.
Czasami nowe wersje narzędzi nie są kompatybilne ze starą wersją i narzędzie staje się bezużyteczne lub trzeba zainwestować następne pieniądze w dostosowanie.
Dla mnie myślenie szkół i władz oświatowych na temat nowych technologii jest często życzeniowe, wierzą, że nowe urządzenie z zewnątrz, pomoże rozwiązać problemy, które nie są przez technologie rozwiązywalne.
Jeśli reklama firmy zapewnia, że problem zostanie rozwiązany, to przez chwilę, szkoła czuje, że oddala od siebie odpowiedzialność i oddaje ją komuś innemu. Za tę życzeniowość dużo płacimy.
Inspiracja artkułem Andrew Boryga
0 komentarzy