Słuchałam wykładu profesora Jacka Pyżalskiego na zakończenie konferencji OSKKO w Krakowie 3 marca 2024 roku.

Bardzo ciekawy wykład, dziękuję bardzo. Zainspirował mnie on do kilku refleksji. Dziękuje też, że profesor zajmuje się tym tematem, który często jest sprowadzany jedynie do dylematu – oceniać stopniami, czy nie oceniać.

  1. Konieczne jest rozróżnienie dwóch pojęć: ocenianie i sprawdzanie.

Moim zdaniem sprawdzanie jest wręcz konieczne, zarówno dla nauczycieli, jak uczniów. Sprawdzanie to jest sedno oceniania kształtującego. Pozyskiwanie informacji przez obie strony – jak postępuje proces uczenia się. Dla ucznia – czego się nauczyłem i czego mam się jeszcze nauczyć, dla nauczyciela – co zostało przez uczniów opanowane, a co wymaga jeszcze pracy.

Sprawdzanie nie musi być związane z ocenianiem, a nawet moim zdaniem nie powinno.

  1. Testowanie

Z tym tematem łączy się też sprawa testowania. Testowanie jest potrzebne, bo właśnie ono sprawdza i daje informację. Testy nie muszą być oceniane, tylko  sprawdzane. Ostatnie badania wykazały, że nawet testy wykonywanie przed poznaniem tematu i testy wykonywane wspólnie wpływają na poprawę wyników nauczania.

  1. Badania nauczania

Profesor skupił się na tym, jak ocenianie wpływa na stan psychiczny uczniów. Okazuje się, że badania nie pokazują istotnego wpływu oceniania na psychikę uczniów. Rozumiem, że chodziło o oceniania sumujące. Jednocześnie profesor dużo mówił o obciążeniu badań warunkami w jakich są przeprowadzane.

Moje pytania są takie – na ile wierzyć badaniom, jakim badaniom i co z tą wiedzą można zrobić? Jest teraz tendencja do „nauczania zgodnie z badaniami naukowymi”. Pewnie bym temu przyklasnęła, warto byłoby wiedzieć, co należy robić, a co nie. Jednak badania akurat tego nie mówią. Do tego dają informację tylko statystyczną (profesor też o tym mówił), czyli mogą się nie sprawdzać w indywidualnym przypadku.

Wiele lat temu spotkałam się z propozycja badań poprzez działanie. I to bym propagowała. Polegają one na tym, że to sam nauczyciele wykonuje badania na swoich uczniach, jak działa jego nauczanie. Nie jest to łatwe, ale może naukowcy podrzuciliby jakieś narzędzia. Zresztą często zwykła uważna obserwacja też może dać pożyteczne informacje. Takie, które odnoszą się do naszych uczniów, których nauczamy, a nie do statystycznego ucznia w świecie.

  1. Ocenianie sumujące

Profesor pokazywał, że ocenienie stopniami ma w wielu przypadkach sens. Chyba nie ma co z tym dyskutować, gdyż prawo oświatowe nakazuje ustalenie stopnia końcowego powyżej klasy trzeciej. Nie zanosi się na to, aby to prawo zostało zmienione. Jest ono podporządkowane wymogowi selekcji. Dlatego polska wersja oceniania kształtującego zaleca sprawdzanie i podawanie informacji zwrotnej w czasie procesu uczenia się ucznia i ustalanie oceny podsumowującej na koniec tego procesu. Jak to wykonać, to już inna sprawa.

  1. Motywacja

Profesor mówił o dwóch motywacjach – zewnętrznej i wewnętrznej. Przy czym zwracał uwagę również na wartość zewnętrznej, np. podsycanej otrzymywanymi stopni.

Tu chciałabym przywołać teorię samostanowienia, która nie dzieli ostro tych dwóch motywacji. Na przykład uczeń, który chce dostać się na medycynę, pilnie uczy się biologii, chociaż go ona nie interesowała wcześniej. Uczy się z zaangażowaniem bo uwewnętrznił potrzebę tej nauki. Czyli motywacja zewnętrzna może się w pewnych warunkach uwewnętrznić, mimo, że początkowo nie wynikała z zainteresowania. Dobrym przykładem może być zbieranie pieniędzy na dobry cel, ktoś może nie lubić tej formy pozyskiwania funduszy, ale cel, który sobie stawia powoduje, że z chęcią to robi.

Dziękuję profesorowi za tyle inspiracji.